Niemiec o polskiej duszy

Exemple

Niemiec o polskiej duszy

Wspomnkrugerienia o br. Gerhardzie Kruegerze z Aachen (RFN).

Urodził się 29 lipca 1914 r. jako czwarty w licznej wierzącej nienieckiej rodzinie chłopskiej w Przełęku powiecie Działdowo; tuż przed wybuchem I wojny światowej. Ojciec, Jan Gotfried Krueger, powołany do niemieckiego wojska, zostawia żonę z czwórką dzieci (najstarszy miał 6 lat) i duże gospodarstwo w trudnych warunkach życiowych. Wkrótce dostał się do niewoli rosyjskiej i 4 lata przebywał na Syberii. Powrót ojca z zesłania sprawił mu wielką radość. Razem z rodzicami i rodzeństwem uczęszczał na nabożeństwa. Sąsiadowi  Kruegerów – bratu Radke – Pan objawił, że Gerhard będzie kaznodzieją.

 Było to objawienie sprzeczne z istniejącą rzeczywistością bowiem dwuletni Gerhard, uderzony nieszczęśliwie przez matkę za przewrócenie masielnicy pewnej śmietany,  stracił mowę. Z tego powodu nie mógł uczęszczać do szkoły. Pewnej niedzieli, gdy 8-letni Gerhard uczestniczy jak zwykle w nabożeństwie, otrzymał widzenie. Siedział wtedy w ostatniej ławce bardzo przygnębiony i smutny, że inni śpiewają na chwałę Bogu a on nie może. Nie był to sen, lecz wyraźne widzenie. Widział wielką salę napełnioną ludźmi a siebie czytającego Słowo  Boże i zwiastującego im ewangelię. Jego serce napełniała wielka radość. Od tej pory zaczął wymawiać jąkające niektóre wyrazy. Po tym przeżyciu w niedługim czasie mógł rozpocząć naukę w szkole. Ojciec chcąc wykształcić syna, przeniósł go z niemieckiej szkoły do polskiej, którą ukończył w 1930 r. Zaś w r. 1934 zdał maturę z odznaczeniem w polskim liceum pedagogicznym, zdobywając zawód nauczyciela. Droga na uniwersytet stała przed nim otworem.

W latach nauki szkolnej doznał gorzkiego zawodu ze strony chrześcijan z powodu ich obłudy i błędów historycznych w jakich tkwili. To spowodowało, że jako zdecydowany ateista gorliwie ich zwalczał. Jednocześnie cenił i miłował nade wszystko swojego ojca, który był znany szeroko i daleko jako kaznodzieja przebudzeniowy. Podczas ewangelizacji misjonarza G.H. Schidta, która miała miejsce w jego rodzinnej wiosce Przesłęku w styczniu 1935 r. młody nauczyciel nawrócił się radykalnie do Boga i odtąd wydał Mu się do służby całkowicie na resztę swojego życia. Po ukończeniu 2-letniej szkoły biblijnej w Gdańsku owocnie usługiwał jako wędrowny kaznodzieja w różnych miejscowościach Polski.

Po zawarciu związku małżeńskiego z Erwiną Lauf w Łodzi wkrótce wybuchła II wojna światowa. W związku małżeńskim przeżył 48 lat, z tego według jego oceny w domu był około 7 lat. Reszta czasu wypełniona  została w służbie i pracy swojego Mistrza poza domem. Służbę tę wypełniał gorliwie w kraju (NRF) i poza jego granicami, zwiedzając wszystkie kontynenty świata. Założył własną misję w Brazylii, w której byli i są czynni jego synowie Horst i Waldemar. Podczas drugiej wojny światowej zostawia na pewien czas zawód kaznodziei i podejmuje pracę jako nauczyciel. Nie mogąc tej pracy wykonywać w nakazanym faszystowskim duchu pozostawia ją, przez co popada w konflikt z Gestapo. Wyjeżdża z Łodzi do Hamburga, gdzie przez pewien okres angażuje się w seminarium baptystycznym aż do powołania go do wojska. Przeszkolony na tłumacza języka rosyjskiego dostaje się wraz z wojskiem na wschodni  front do Mińska. Tam nawiązuje kontakt z wierzącymi i służy im Słowem Bożym i chlebem z polowych kuchni Wermachtu (Armii hitlerowskiej). Koniec wojny zastaje  go na zachodzie, gdzie po krótkiej niewoli amerykańskiej wychodzi na wolność i od razu rozpoczyna pracę konsolidacyjną ludu Bożego rozbitego wojną, organizując liczne zbory, podróżując przez cale Niemcy najpierw piechotą, potem rowerem, pociągiem a pod koniec samochodem.

Mieszka wraz z rodziną (żona, dwóch synów i córka) w różnych miejscowościach RFN, ostatnio w Aachen. Podczas swych licznych międzynarodowych podróży często bywał w Polsce, do której czuł szcze­gólny sentyment. W Polsce Bóg powołał go do ziemskiego, jak również wiecznego życia. w Polsce też Bóg odwołał go nagle (po wypadku samochodowym  niedaleko Tarnowa dnia 11 listopada 1987) . W Polsce było mu dane rozpocząć swoją kaznodziejską działalność i tu też ją zakończył.  Miało to miejsce na wieczornym nabożeństwie zboru w Wisłoczku w przededniu jego wypadku. Jego nagłe odejście było nieoczekiwane i zaskoczyło wielu tych, którzy mieli możliwość go poznać. Dla niego to nie  było jednak zaskoczenie. Po śmierci swej żony (kilka miesięcy wcześniej ) powiedział do swego syna Horsta;  „Pan mi powiedział, że moja służba już skończona, że mnie nagle odwoła. Pewnego dnia otrzymacie wiadomość może z Polski, może z Indii czy Australii, że mnie już tu nie ma. Ty teraz  nie rozumiesz,  ale ten Pan, któremu 52 lat służę, oznajmił mi to.” I tak się też stało. Przy oględzinach samochodu, którym jechał, stwierdzono, że w momencie wypadku słuchał z taśmy pieśni (śp XV). Jedna zwrotka tej pieśni brzmi:

Z lęku o śmierć, zagładę i grób, Jezu, choć dziś pragnę już iść.

W radość z wspaniałych, wiecznych Twych dóbr, Jezu, odchodzę już.

Z głębi ruiny, zgliszczy i strat, w wieczny, wspaniały, jasny Twój świat.

Pewnym Twój port po burzach mych mórz, Jezu, odchodzę już!

Tematem centralnym i głównym zadaniem jego służby to ostrzeganie chrześcijaństwa przed zgubą, do której prowadzi przypodobywanie się zmysłem i zachowaniem światu oraz nie traktowanie poważnie krzyża z Golgoty i niewypowiedzianej ofiary męża boleści opisanego w 53 rozdziale proroka Izajasza. Czynił  to w ostrych, piętnujących grzech słowach, nie przebierając w porównaniach i przenośniach. Z tego po­wodu miał też  wielu przeciwników.

 Orzeczenie szefa zakładu pogrzebowego w Aachen przed synem Horstem, widząc te setki współbraci i przyjaciół: „Jeszcze takiego pogrzebu nie zażyłem, takie coś zdarza się raz na kilkadziesiąt lat raz.”

OSTATNIE    SŁOWO

Kazanie br. Kruegera wygłoszone i nagrane na taśmę we Wisłoczku dnia 10 listopada 1987 r., na dzień przed odejściem do Pana.

Moi mili, ja nie zapomniałem o was ani o tym, co wam wczoraj obiecałem, ponieważ ja was kocham. Będziemy mieli teraz lekcję, którą Bóg wczoraj położył na moim sercu i chcę, abyśmy rozważali Sowo Boże z  2 II Mój. 26,15-29.

W Słowie Bożym zbór jest przyrównywany z jednej strony do naszego ciała, jeżeli chodzi o oddziaływanie. Jest również porównywany z oblubienicą, jeżeli chodzi o czystość i piękność. Jest porównywany także z domem, jeżeli chodzi o strukturę i budowę oraz z winnicą, gdzie Pan Jezus jest winogrodnikiem. Każde porównanie jest uzależ­nione od tego, czemu w zborze chcemy się przyglądać.

W cytowanym fragmencie z II Mojżeszowej zbór Boży porównywany  jest z przybytkiem, który był pierwszą formą świątyni w Jerozolimie. W Nowym Testamencie jest porównanie kilka razy przyrównywany do świą­tyni, ale tam zaraz jest ostrzeżenie – kto niszczy zbór, tego Bóg też zniszczy. Czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Boga? Wystawiajcie Boga. Duch Boży żyje w swojej świątyni.

Wszystko, co jest napisane w Starym Testamencie jest dla nas ważne, ponieważ jest natchnione od Pana Boga i służy nam ku temu, abyśmy wiedzieli, jak chodzić przed Panem (2 Tym. 3,12).

Nie można tylko mówić że mnie Duch prowadzi” – brata drugiego też Duch prowadzi. Prowadzenie Ducha Świętego nigdy nie jest sprzeczne ze Słowem Bożym. Jeżeli  np. proroctwo sprzeczne jest ze Słowem Bożym, to proroctwo jest własne, od starego Adama.

Możemy przyjąć przybytek za symbol ogólnoświatowego zboru Bożego, ale również możemy to przyrównać do zborów w Bieszczadach, ponieważ jesteśmy zarówno częścią ogólnego zboru, jak również jesteście zborem samym w sobie. Być może stan zboru w Puławach jest inny aniżeli w Wisłoczku, a inny niż w Woli Piotrowej. Każdy zbór ma swojego odpowiedzialnego. Inni byli zborownicy w Efezie; inni w Sardes, inny był stan zboru w Filadelfii. Jeżeli straciłeś pierwszą miłość do Pana Boga, to przyrównaj się do zboru w Efezie. A jeżeli pewnego dnia przyjdziesz do domu z nabożeństwa a niewierzący ojciec weźmie kij i przetrzepie ci skórę, to będziesz ze zboru w Smyrnie. A jeżeli powiesz „Ja już tyle słyszałem, tyle wiem i nawet byłem we Frankfurcie, ja właściwie niczego już nie potrzebuję”, to wiedz, że jesteś ślepym ze zboru w Laodycei. Jeżeli jako siostra chcesz rządzić całym zborem, to jesteś Izabelą ze zboru w Tiatyrze. Jeżeli jesteś samotną duszą, jest was najwyżej dwóch lub trzech, prawie nie masz nikogo koło siebie, jesteś taki słaby, wołasz; „Panie, pomóż mi, daj mi silę”, to wtedy jesteś ze zboru w Filadelfii i masz przed sobą otwarte drzwi. Amen.

Historyczne rozmieszczenie tych zborów na przestrzeni wieków jest fałszywe. Krążą różne złe nauki a my, jako dzieci Boże musimy być uważni i utwierdzeni w prawdzie i w Duchu Świętym.

Przypatrzmy się teraz przybytkowi Pańskiemu. W cytowanym fragmencie wymienione są deski i czopy, potem podstawki, drągi, pierścienie i złoto. Przyjrzyjmy się deskom. Przybytek zbudowany był w formie prostokąta, ściany zrobione były z desek, w miejscu najświętszym znajdowała się arka przymierza z przykazaniami. Piotr używa określenia: „Wy jesteście żywymi kamieniami”, to samo znaczenie mają tutaj deski, wykonane z drzewa akacjowego. Jest to bardzo sękate i trudne do obróbki drzewo. Jak Izraelici zrobili z takiego drzewa deski, tego ja nie wiem. Pan Bóg z kwaśnego, zgorzkniałego, sękatego człowieka robi miłe i łagodne dziecko Boże, tego ja też nie wiem. Albo z takiej upartej, zawziętej kobiety udaje się Panu Bogu zrobić miłą owieczkę, wiecie, to jest cud Boży, ja tego też nie rozumiem. Jak Panu Bogu z człowieka, który jest przyklejony do telewizora, udaje się zrobić człowieka, który wyrzuca telewizor ze swojego domu, tego ja też nie rozumiem. Jak to Bogu się udaje, ja nie wiem, to jest łaska naszego Pana. Z takiego sękatego  drzewa zrobić tyle desek, to cud Boży.

Myśmy byli częścią drzewa akacjowego a Pan Bóg zrobił z nas przepiękną deskę ostruganą ze wszystkich stron. Struganie jest trochę bolesne a jeśli są jeszcze sęki, to trzeba je oheblować. Duch Święty przekonuje każdego o grzechu (Jan 15,8-10). Jedna deska pasuje do drugiej i nie ma radnej szczeliny, wszyscy są jedno i nie ma sęków. Deski z  drzewa akacjowego są bardzo lekkie, dlatego też wszystkie zostały pozłocone. Naszej natury już nie widać, jesteśmy pozłoceni chwałą, wspaniałością Pana Jezusa Chrystusa, bo obraz złota w Piśmie Świętym zwykle symbol chwały Bożej. Deski już nie widać, starego Adama, już widać wszystko jest pod pokrywą wspaniałości Bożej.

W dzisiejszych czasach zdarza się, że od razu poświęcają, pozłacają, i mówią „tylko przyjdźcie do Pana Jezusa a zaraz będziecie święci i będziecie pozłoceni.” Ale nie taka jest droga Boża. Najpierw  pokuta, deski muszą być oheblowane a dopiero potem pozłocone.  Wtedy waśni w waszym zborze już nie będzie.

W wierszu 19 tego rozdział-u czytamy o podstawkach. Izraelici stawiali przybytek na pustyni a tam było dużo piasku. My również mamy dużo piasku w literaturze i nauce, ale chwała Bogu, bo stoimy na fundamencie, czyli na podstawkach. Jesteśmy zbudowani na fundamencie proroków i apostołów, zbudowani na łasce i na prawdzie Bożej, zbudowani na Starym i Nowym Testamencie. To jest nasza podstawa, nasz fundament. Żadna filozofia Platona.  W podstawki natomiast wpuszczone były czopy , modlitwą i wiarą jesteśmy przymocowani do fundamentu. Wiara jest ko­twicą na głębokim morzu. Módl się a wiara nadejdzie. Zegnij kolana, wzywaj Chrystusa a będziesz miał wiarę.To są przepiękne czopy, dzięki którym deski stoją pionowo a nie leżą pokrzywione.  Ale to je­szcze za mało, bo oto przychodzą silne wiatry, czyli pokuszenia. Gdy deski są blisko siebie a przychodzi wiatr to jedna przewraca się w prawo a druga w lewo. W płocie wszystkie sztachety przy pomocy gwoździ połączone są drągami  czyli poprzeczkami. Każda sztacheta zwią­zana jest drągiem. Tak, moi mili bracia, moi mili „drągowie”. Drągi (poprzeczki) były okrągłe, ale również pozłacane, ponieważ były z tego samego drzewa akacjowego, co i deski. Drogi bracie, jesteś z tej samej akacji, co i deska i masz tyle samo sęków, dlatego musimy być najpierw oheblowani i pozłoceni. I starsi bracia i ja również jesteśmy z tego samego drzewa co i deski, tylko forma nasza jest okrągła To znaczy inne czynności, ale materiał ten sam. Pan Bóg wszystko potrafi zrobić. Z jednych pijaków robi starszych braci a z drugich robi po­trzebne na ściany deski. Jaki cudowny jest przybytek Boży!

Deski połączone były z drągami przy pomocy pierścieni. Biblia mówi o pierścieniach jako o symbolu związania miłością. Każda deska była złączona z każdym drągiem pierścieniem miłości. Jeżeli pierścień miłości jest w zborze, to ty kochasz każdego członka zboru. Jeżeli miłość panuje, to jesteśmy złączeni. Jest pięć drągów i pięć darów Pana Jezusa dla zboru Bożego: apostołowie, prorocy, ewangeliści, pasterze i nauczyciele, którzy wszelkimi stawami spajają całe ciało Pana Jezusa Chrystusa. Przepiękna świątynia, pełna porządku. To jest ten przybytek, którego fundamentem jest Słowo Boże.

Moi mili, życzę wam radosnego współżycia a wtedy nigdy nie bę­dzie waśni, nigdy nie będzie żalu jednego do drugiego. Każdy starszy brat musi być połączony z deskami. Wszystkie deski muszą być połączone z drągami. Niech nikt nie mówi; ja nie potrzebuję tego brata, ja mam teraz w domu taśmy magnetofonowe z kazaniami brata Kruegera z Aachen i będę budował się sam. Potrzebujesz starszych braci, chociaż miałbyś ukończony uniwersytet a ten brat, który głosi Słowo Boże był by chłopem. Choćbyś był profesorem nauk atomowych, to niech ci ten starszy brat, chociaż tylko jest chłopem albo zamiataczem ulic, usłuży Słowem Bożym, ponieważ on też jest pozłocony i tylko ma inną formę, gdy pełni służbę diakona albo starszego zboru. W takim przybytku Bożym mieszka przecudna chwata Boża a nie grzech.

Tak mi przyszło na serce to wyłożyć. Ja nie wiedziałem przed kazaniem, jaki ciąg da mi Bóg, ale uważam, że teraz zrozumieliście. Trzeba nam odrzucić wszelkie grzechy, wyznać je i pokutować a oczyszczeni krwią Jezusa i pozłoceni chwałą Jego przez Ducha Świętego wszyscy będziemy jedno w Panu. Niech wam Bóg błogosławi. Módlcie się również za nas. Ja nie wiem, jak szybko będę na drugim brzegu. Czasami brakuje mi tchu, ale kiedy głoszę Słowo Boże, to zawsze mam tchu więcej i więcej. To łaska naszego Pana. Módlcie się i za mnie. My będziemy się modlić za was, a Bóg uczyni was cudownym świadectwem.

Ostatnie słowo. I z was wyłonią się jeszcze postacie i bracia, którzy pojadą na różne części naszego kraju i będą głosić Słowo Boże, gdyż do tego jesteście powołani. To nie jest tak, że starzy wymrą a młodych nie ma. Pan Bóg wybrał sobie już tu młodych ludzi, których kształtuje. Śnieg jeszcze jest na polu a już kwitną przebiśniegi. Śnieg jeszcze jest, nasi starzy bracia jeszcze są a młode kwiatuszki jeszcze się kryją. Pewnego poranku śniegu nie będzie a młode kwia­tuszki będą pięknie kwitły pełnym kielichem.

Miejcie zawsze pełną nadzieję, że chociaż jeden i drugi brat odejdzie do Pana, to On ma już ich naśladowców. Wstańmy, pomódlmy się

Opracował J.D.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *